W nie swoim filmie...
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Rozwój osobisty stanowi nieustanną podróż ku lepszemu zrozumieniu siebie, osiąganiu swojego pełnego potencjału oraz osiąganiu większej harmonii w życiu. W obliczu szybko zmieniającego się świata i dynamicznych wyzwań, jakie stawia przed nami współczesność, umiejętność rozwijania się i adaptowania do nowych sytuacji staje się kluczowa. Poniższy artykuł będący podsumowaniem rozmowy z Izabelą Kwiatkowską, która znam już prawie rok, może stanowić dla Ciebie inspirujący przewodnik. czy razem z nami zdecydujesz się podjąć tę fascynującą podróż ku samodoskonaleniu?
Izę poznałam już dość dawno. Spędziłyśmy na wspólnych rozmowach godziny. Inspirujące, pełne miłości wsparcie, jakie pewnego dnia od niej otrzymałam spowodowało, że chcę Wam przedstawić wizję życia niejednej z nas. "W nie swoim filmie" - bo pod tym tytułem znajduje się strona internetowa Izy, to zaledwie początek Twojej drogi w rozwoju osobistym. Już teraz polecam Ci pobranie BEZPŁATNEGO E-BOOKA, który pokaże Ci nową ścieżkę, a może nowy film, w którym reżyserem będziesz już tylko Ty.
Dlaczego warto już dziś to zrobić? Odpowiedź masz w naszej rozmowie z Izabelą Kwiatkowską.
Daria M. Costera: Czy to prawda, że większość z nas żyje w nie swoim filmie?
Izabelą Kwiatkowska: Uważam, że większość z nas tak. Albo odgrywamy role, które narzuciła nam kultura, społeczeństwo, albo rodzice, bliscy. Dopiero, kiedy orientujemy się, że nasze życie nie do końca jest nasze, zaczynamy szukać, o co w tym wszystkim chodzi i dlaczego jest nam niewygodnie.
Czy jesteś bohaterką jednej z takich historii?
Tak. Chciałam odpowiedzieć, niestety tak, ale z drugiej strony to jest doświadczenie, które mnie bardzo wzmocniło i tak naprawdę ukształtowało. Pomimo, czasami, bolesnej przeszłości, uważam, że było warto, bo dzisiaj gram już w swoim filmie, tak jak ja chcę.
Co tknęło Cię, aby pomagać ludziom zmienić swój los?
Uświadomiłam sobie jak wiele jest osób, które żyją w świecie im narzuconym. Pęd życia, obowiązki, wpojone nam zasady i przekonania często nie pozwalają nam zatrzymać się i zreflektować, zastanowić się, czy jesteśmy szczęśliwi. Dopiero, kiedy coś się w naszym życiu wydarzy, lub sami zaczynamy czuć ten kamyk w bucie, szukamy odpowiedzi. Okazuje się, że takich osób jest naprawdę dużo.
Jak zaczęłam pracować coachingowo z kobietami, tym bardziej utwierdziłam się, że to był dobry kierunek.
Czy łatwo jest łamać pewne schematy, które wpajano nam od dzieciństwa?
To zależy od naszego charakteru i od tego, co nam wpojono. Jeśli masz bardzo mocne przywiązanie do tego, co słyszałaś jako dziecko, a późniejsze twoje doświadczenia tylko cię w tym wzmacniały, to proces zmiany może trwać dłużej.
Zawsze jest to sprawa indywidualna.
Ja, pomimo ponad 10 lat w rozwoju, nadal odkrywam nowe, stare schematy u siebie. Ale teraz jest to już fascynująca podróż i bardzo odkrywcza.
Pomagasz głównie kobietom? Czy wśród osób, którym pomagasz są także mężczyźni?
Głównie kobietom, ale nie zamykam się na Panów. Jeśli mężczyzna czuje, że jego też dotyczy temat, jak najbardziej możemy pracować nad nim.
Każdy z nas żyje życiem, które poniekąd stworzyli nam rodzice. Po czym możemy poznać, że nasze życie to nie nasza bajka?
Mogę powiedzieć o sobie – kilkanaście lat temu obudziłam się i przyszło do mnie kilka pytań – co lubię, jaka jestem, jakie mam hobby. Okazało się, że nie potrafiłam odpowiedzieć na żadne pytanie. Przeraziło mnie to wtedy. Ponadto zawsze czułam, że czegoś mi brakuje, coś jest, ale jakby nie do końca moje. Zawsze czegoś szukałam i nie wiedziałam co to jest.
Z doświadczenia mogę powiedzieć, że jeśli czujemy, wiemy, że przedkładamy potrzeby innych nad nasze, zapominamy o sobie, nie znamy swoich potrzeb, pragnień, marzeń, czujemy, jakbyśmy były niepełne, to może być to. Jeśli łatwo dajemy sobie narzucić zdanie innych i robimy coś dla kogoś, czując się z tym niekomfortowo, to też może być to. Tak naprawdę, ważne jest, aby się na chwilę zatrzymać, przyjrzeć sobie i zadać kilka pytań – czy jestem szczęśliwa? Czy moje życie jest naprawdę moje? Na ile to co robię jest moje?
Trafiasz zapewne na osoby dojrzałe - czy w każdym wieku można coś zmienić w swoim życiu?
Jestem trochę zaskoczona, ale są to osoby w każdym wieku. Mówię, że jestem zaskoczona ponieważ, okazuje się, że obecnie kobiety w przedziale wiekowym 20 – 35 lat mają podobne dylematy. Nie wierzą w siebie, mają zaniżone poczucie własnej wartości, są podporządkowane rodzicom, pomimo, że już mają swoją rodzinę i dawno temu wyprowadziły się z domu. Te połączenia są tak silne, że to, co wyniosły z domu, jest w nich nadal bardzo żywe, dlatego często mają problemy z podejmowaniem decyzji, ze znalezieniem pracy lub życia po swojemu i tworzenia swojej nowej rodziny wg ich zasad, a nie ich rodziców.
Czy praca nad własnym filmem to długi proces?
Proces coachingowy trwa od 5- 10, czasami 12 sesji. Jest to dość krótki proces.
Czy masz jakąś prostą receptę, jak żyć według własnego scenariusza?
Słuchać siebie i swoich potrzeb. Nauczyć się stawiać granice, tam, gdzie trzeba. Być dla siebie wyrozumiałym i łagodnym, bo niestety bardzo często mamy skłonność do krytykowania siebie, do ujmowania sobie i biczowania się za wszystko. Stawiamy sobie bardzo wysoką poprzeczkę, często nieludzką, a jak coś nie wyjdzie, jesteśmy dla siebie największym katem.
Gdy uświadomimy sobie, że coś jest nie tak w naszym życiu i że to nie nasz film, jaki jest pierwszy krok do samopoznania?
Warto zacząć od sesji coachingowych. W tym procesie może się okazać, że tak naprawdę mamy ogromne zasoby i jesteśmy uzbrojeni w narzędzia do tego, aby ruszyć z miejsca, a tylko potrzebujemy kogoś, kto pomoże nam to sobie uzmysłowić. Może się okazać, że mamy ogromną siłę, wiedzę i doświadczenie życiowe, na którym można budować naprawdę mocną konstrukcję, jest tylko potrzeba wyjścia ze skorupy.
Z drugiej strony, w trakcie procesu coachingowego może się okazać, że to, co nam się pokaże potrzebuje innego zaopiekowania, mianowocie psychoterapii. Wówczas wskazuję takiej osobie, że warto sięgnąć po pomoc innego specjalisty.